s/y Orion, czyli impreza urodzinowa 80-latka

Prolog
11 grudnia 2015
Wyjęli mnie z wody, wstawili do hangaru i debatują w socjalnym…Dokąd popłynąć w przyszłym sezonie? Wystarczy spojrzeć na mapę: Bergen leży na wysokości Lerwick na Szetlandach – a tam ORIONA jeszcze nie było. Można by w jednym rejsie… dwa nowe porty odwiedzić.. Zapowiada się impreza urodzinowa godna jubileuszu – w 2016 wypada okrągłe 80 lat flagowego jachtu JKM Gryf.
Najpierw – do roboty! Do rejsu trzeba się przygotować.
Kilka miesięcy wytężonej pracy i… wreszcie na wodzie! Sezon rozpoczęty.

9 lipca Gdynia
Pod salingiem flaga Gdyni i klubowy wimpel; a na kei przyjaciele Oriona: kpt. Kuśnierz i Jola Wilczyńska, Ania Bajerska, Mirek Odjas- jak miło! Sztauowanie trwało kilka godzin, obciążenie widać gołym okiem – ledwo widać linię wodną, zwłaszcza na rufie, którą zdobi polska bandera. Właśnie kapitan wkracza na jacht; groźnie wygląda z tym sztormiakiem. Czyżby przewidywał większe ulewy? Słodka woda już jest w zbiornikach – ale wąż zwinięty trafi do achterpiku. Co jeszcze zabrać?
Dobrze, że o mapach nie zapomnieli. Pytanie – czy wystarczy paliwa? Ale przecież są żagle – napęd ekologiczny i tani. Genua, kliwer, fok marszowy wędrują na sztagi,….tylko jeszcze rozplątać te szoty… Pomału, to .. chyba piekarnia?! Ale smakowicie zapachniało w messie –to jeszcze ciepłe bochenki wędrują pod pokład!
No, nareszcie. Cuma rufowa nabiegowo, kamizelki asekuracyjne ubrane i…,

ORION WYPŁYWA W REJS
Słoneczko i idealny baksztag SW4 na wyjście.
Na Zatoce Gdańskiej w kokpicie można się opalać – pod żaglami– pełny zestaw; za Helem ‘upał zelżał, mrozu nie ma’ – pięknie wieje i… pierwsze bryzgi wchodzą na pokład.
Ciemne chmury nadciągają znad lądu i szykuje się całkiem niezłe mycie pokładu.
Koniec sielanki – zaczyna się wachtowy rytm: prowadzący Zbigniew Witbrot.
I wachta Stanisław Konieczny, Renata Loska
II wachta Leszek Markiewicz, Michał Bajerski
III wachta Romuald Sypniewski, Stanisław Bajerski.
Szybko trzeba przyzwyczaić się do bujania, wiatru i bryzgów na pokładzie….. I, niestety, nieszczelności wysłużonego teaku- cieknący ‘dach’ to nie przelewki…
Najważniejsze, że ładnie wieje SW, już po dwóch dobach przed dziobem pojawiają się brzegi Szwecji.

12 lipca Falsterbo
5 rano- trzeba poczekać na otwarcie kanału Falsterbo; podczas przejścia kanału prostuje się pokład, odpoczywa takielunek i… warczy silnik.
Po otwarciu mostu w kanale już w górę szybkim baksztagiem w sympatycznym towarzystwie drewnianego jachciku. Po kilku godzinach ‘przekroczenie’ nietypowej granicy duńsko- szwedzkiej – most między państwami.
Do królewskiej Wenecji północy – Kopenhagi coraz bliżej. Jeśli w Kopenhadze, to najlepiej zacumować w sąsiedztwie przystani promów – w marinie przy Den Lille Havnfrue – chyba tu czekają na Oriona. Jest miejsce? I owszem. W Krakowie przed chwilą wybrzmiał hejnał, a w kokpicie Oriona – dźwięki otwieranych puszek z piwem – trzeba uczcić pierwszy przelot i port.

KOPENHAGA
12lipca
W kopenhaskich kanałach obok plastikowych jednostek cumują klasyczne – łączące z powodzeniem tradycję z nowoczesnością. A w nowych dzielnicach nie brak uroków dawnej stolicy – kanały, sztuka nowoczesna, jest nawet…współczesna ‘syrenka’. Turyści wędrują bez pośpiechu, nawet na terenie dawnych koszar Kastallet, gdzie obowiązywał krok marszowy. Dziś już tylko historyczne stroje wartowników na Amalienborg przypominają o dawnych paradach. A bohaterowie uwiecznieni na cokołach oddają pokłon stwórcy najwyższemu – nieopodal kościół Fryderyka, cerkiew Aleksandra Nevskiego. Jest także świątynia muzyki – imponujący Copenhagen Opera House. Usytuowana pozornie tuż za fontanną – w rzeczywistości … po drugiej stronie szerokiego kanału spiętego praktycznym mostem – kładką.
Rozległa i bogata jest duńska stolica – łatwo zobaczyć z wieży kościoła Zbawiciela zamieszkałej przez kamienne aniołki. ….Historyczne centrum, domy, place, ulice, park, biurowce, na horyzoncie odległy most graniczny, … kanały. Oriona …nie widać.
Wieczorna przechadzka po bulwarze, miejski bruk w nocnych iluminacjach….
Długo by jeszcze wędrować po stolicy Danii, ale droga do celu daleka.
Pora zostawić uroki Kopenhagi.

14 lipca
Wiatr tężeje, niepostrzeżenie Helsingor na trawersie – i już niknie za rufą. Noc minęła spokojnie. A rankiem… Piękne są te czerwone wschody słońca, ale… konsekwencje…mniej miłe.Wieje 6 z W – wprawdzie idealna do żeglowania, ciągnie kliwer z grotem. Podrzuty na rosnącej fali nikomu nie służą, ale kierunek i marszowa prędkość utrzymana. Gdy trudno wypocząć po wachcie w koi; można próbować się zdrzemnąć na pokładzie.
Kambuz odpoczywa – w tych warunkach nikt nie ma apetytu. Za to szybko za rufą zostają Anholt i Laesoe – lewą burtą. Do Skagen coraz bliżej.

Rankiem 16 lipca pojawiają się główki ogromnego rybackiego portu; port duży, ale w marinie ciasno; niemiecki jacht pozwala zacumować long side. Kolejny przelot Kopenhaga- Skagen szczęśliwie zakończony.

SKAGEN
Warto osuszyć sztormiaki, przewietrzyć i uporządkować jacht. Odwiedzić poznany już w rejsie do Stavanger w 2011– port.
W marinie tuż obok portu sporo ‘plastiku’ i motorówek, ale drewniane jednostki też można spotkać. Kutry ‘cumują’ nawet w oknach, a rybak trafił na pomnik. Chłopskie i mieszczańskie żółte domki świadczą o umiłowaniu porządku i estetycznych upodobaniach Duńczyków. Jest też handlowy deptak i tory kolejowe prowadzące z portu do … stacji. Jak w typowym europejskim miasteczku: kościół, szkoła – między Skagerrak i Kattegat.
Ale główna atrakcja, do której ‘pielgrzymują’ turyści to końcówka długiego cypla pomiędzy Bałtykiem i Morzem Północnym. Zmierzając do tej przyrodniczej osobliwości poprzez rozległe, płaskie wydmy nie sposób nie zauważyć latarni: drewnianej w kształcie żurawia, murowanej ( najstarsza w Danii) i XIX wiecznej – działającej do dziś.
Ponury wygląd ma brzeg usiany pozostałościami bunkrów z okresu II wojny światowej. A taka ładna plaża… Na pokrytych trawami wydmach tutejsza ‘syrenka’ wskazuje drogę na koniec cypla.
Mieszanie się przeciwnych fal można zobaczyć na Rewie, ale nie na taką skalę.
Autorzy widowiska to wiatr, woda i …..mielizny. Niebezpieczne dla statków zmierzających na Morze Północne.
Cypel został zdobyty, do miasta można powrócić … ‘autobusem’.

Należałoby płynąć dalej, ale warto poczekać. Wiejący od kilku dni silny westowy wiatr rozbudował fale; pod ten prąd trudno będzie się przedostać na norweskie wody.
Jest okazja, żeby….uraczyć się rybką. Co jeszcze można robić w Skagen?
W poszukiwaniu ruin kościoła św. Wawrzyńca zbierać grzyby albo upolować (kamerą) sarnę
pasącą się przed letnią rezydencją królewską (obecnie siedziba artystów i naukowców).
A dla miłośników skansenów –rybacka chata, wiatrak, i …………pora wracać do portu.
Prognoza pogody sprawdza się – na Skagerraku wiatr słabnie, można wypłynąć dalej – najlepiej

18 lipca rano
Zostawmy rybakom łowienie.
Początkowo, zaraz po wyjściu przy omijaniu cypla cieszy westowy baksztag, ale za zakrętem wiatr słabnie, a fala została, więc trzeba się wspomóc silnikiem.
W kolejnej dobie wiatr tężeje – grot na dwóch refach, kliwer ciągną przez Skagerrak – ale kierunek ten sam – W, więc postaje mozolna halsówka pod brzegi Norwegii.
Przy zmianie żagla przykra niespodzianka – nadwyrężony róg fałowy orionowskiej „gieni” wymaga naprawy. Na tych wodach na wysokości Mandal w rejsie do Stavanger w 2011 roku też się ta genua porwała – trzy metry szwów trzeba było zakładać. Wzdłuż brzegów Norwegii ładnie się płynie, ale przydałoby się zmienić kurs-na zachód.. Wreszcie jest… ‘odkrętka’ z W na SE,
To na powitanie zachodniej półkuli i przejście południka 0: jest 0 stopni i W na ekranie. I dalej na zachód!
Ileż można celebrować wskazania GPS-a? Dostojnie pracuje blooper, co by zrobić pożytecznego?
Genua rozciągnięta na nadbudówce, a w kokpicie prace bosmańskie. Po kilku godzinach róg fałowy został solidne wzmocniony – jeszcze się przyda ten wysłużony żagiel!
Zwłaszcza, że przy zrzucaniu blooper wpadł do wody; trzydziestoletni materiał nie wytrzymał – poważne rozdarcie to będzie robota dla żaglomistrza..
Ląd zniknął dawno za rufą.
Siła wiatru rośnie, kliwer szybko zastąpił ‘gienię’.
Na horyzoncie jeszcze ostatnie platformy wiertnicze,
mimo znacznej szerokości geograficznej lipcowe noce potrafią być ciemne, bo niebo zasnute chmurami, a utrzymujący się SE rośnie do 7 w skali Beauforta. – zaczyna się sztorm.
W nocy z 21 na 22 lipca kilka godzin trwa sztorm, na sztagu został tylko kliwer. Szarpie sztagiem, szotami, ciężko pracuje maszt i kadłub. Gdy dmuchnęło do 9-10 w skali Beauforta trzeba było zrzucić kliwra – jazda z falą na samym takielunku, prędkość regatowa – szczęśliwie kurs na Lerwick!
Sztorm się wytrzepał, przetrwali – załoga i jacht, ale takielunek należy skontrolować, uporządkować. Sprawdzają, i słusznie, choć wiadomo, że żaden żywioł nie sponiewiera tak jak człowiek.
W nagrodę za wytrwałość po kilkunastu godzinach spokojnej żeglugi na horyzoncie wyłania się tajemniczy ląd – pionowe klify okalające płaskie, rozległe pagórki na wyspach tworzących Szetlandy – archipelag należących do Wielkiej Brytanii. Wieczorna bryza jeszcze pozwala na spokojną żeglugę, gdy nadchodzi noc, wiatr zasypia. Poświata zachodu słońca łączy się ze wschodem.
Tuż przed północą przed dziobem wyłania się wejście do mariny na głównej wyspie Mainland.

22 lipca 23:58
ORION dopływa do Lerwick
Welcome to Szetland – hrabstwo z żaglowcem w herbie.
Kamienne domki – surowe, z dziwacznymi fasadami – kryją ciekawe wnętrza; jak ta siedziba klubu żeglarskiego. Gościnna marina i praktyczne wyposażenie oraz z dbałością zaaranżowane sale świadczą o bogatych tradycjach żeglarskich.
A z okien… widok na zatokę. Idealnie? Brakuje tylko….. hangaru.
Portowa zabudowa typowa dla angielskiego wybrzeża – domostwa wznoszone tuż nad wodą, czyżby mieszkańcy chcieli sobie oszczędzić czasu na dojście do pracy?
W zaułkach, labiryncie szarych budowli brakuje zieleni – mieszkańcy z pietyzmem pielęgnują miniaturowe przydomowe ‘ogródki’ na skąpej przestrzeni. Niemal subarktyczny klimat nie sprzyja wegetacji – drzewa i krzewy to rzadki widok.
O brytyjskim panowaniu przypomina czerwona – budka telefoniczna. Wyjątkowo …nie z kamienia.
Jest władza, więc i ratusz; na Szetlandach działa też uniwersytet, kościoły, biblioteka. Kamienna architektura – także aleja mieszczańskich szeregowców. O morskich profesjach mieszkańców świadczą dyskretne i ‘nawigacyjne’ zdobienia. Jest też park miejski, kompleks handlowy. W ogólnej szarości wyróżnia się zielona powierzchnia ‘stadionu’, za kamiennym murem. Także fort Charlotte – pozostałość po koszarach, w których stacjonujący w XVIII w. żołnierze mieli bronić imperium brytyjskiego; w praktyce kanonierzy korzystali z przeciwległej wyspy Bressey, jako celu do doskonalenia umiejętności strzeleckich.
Obszerne bungalowy z pewnością są wygodne i praktyczne, ale osiedle takich domów to ‘blokowisko’.
Pora wyrwać się z tych murów i poszukać otwartej przestrzeni: chociażby nad zatoką i wewnętrznym jeziorem. Trudno o piaszczystą plażę, skaliste wybrzeże to kryjówka dla wielu stworzeń. Można tu zobaczyć nietypowe znaki zakazu zbierania … ślimaków.
Wokół płaskie wzgórza, rozległe, pokryte trawą, i ‘obmurowane’..
W drugiej części wyspy znajduje się najdalej na północ wysunięty port Wielkiej Brytanii.
Tam też brzegi otaczają kilkunastometrowe skały – niebezpieczne dla wypasanych szetlandzkich owiec. Kamienne, metrowe murki ciągnące się wzdłuż urwistych brzegów to praktyczne rozwiązanie. Szerokie, obszerne hale…A czym żywią się tutejsze owce? Czyżby wyjątkowość ich wełny wynikała z arktycznej wełnianki?
W pobliżu portu – niespodzianka – drewniana architektura rodem z Norwegii. Kolorowe, kontenerowe domki przystosowane do surowego klimatu tworzą dzielnicę kontrastującą z kamiennym centrum.
Szarobure chmury, skamieniałe miasto… Pora zmienić klimat.

24 lipca
Tak jak przy wejściu – nie można było liczyć na wiatr – jest silnik; żegnajcie kamienne domki, przytulny klubie żeglarski! Dostojne klify i charakterystyczne wybrzeże na długo pozostaną w pamięci; ascetyczne piękno tej tajemniczej, dalekiej krainy.
Południowy wiatr sprzyja – wieje równo SE 4-5; po dwóch dobach żeglugi pojawiają się platformy – to znak, że Półwysep Skandynawski jest już blisko.. A jak Norwegia, to…. fiordy.

WEJCIE DO BERGEN
Im bardziej w głąb lądu tym wyższe wzniesienia z lewej i prawej burty; i – niestety – trudniej o wiatr. Słaby i przeciwny – kolejne mile pracuje głównie diesel-grot. Szkierowe wybrzeże w pełni zagospodarowane: na brzegach i wysepkach skałki z rekreacyjnymi domkami, komunikację zapewniają liczne mosty spinające ten labirynt wysp i cypli. Na wodzie typowe tutejsze konstrukcje – platformy wiertnicze i fermy rybne.
Chmury gęstnieją, widoczny z daleka most wantowy wreszcie nad topem. I dalej do portu!
Powoli pojawia się historyczne centrum – trudno o godne miejsce, przydałoby się z dala od hałaśliwego brygge pełnego turystów; a przy twierdzy zatrzymują się promy. Może po drugiej stronie cypla, ale za zwodzonym mostem? Warto było poczekać na otwarcie mostu i wpłynąć do spokojnej, cichej mariny – 200 mil przelotu z Lerwick za rufą.

26 lipca 1825 cumowanie w marinie w Bergen
BERGEN
Marina usytuowana jest przy biurowcach, nieopodal centrum, do którego można dojść przez park lub przez wzgórze z neogotyckim kościołem. Z frontu kościoła otwiera się widok na położone niżej centrum. Warto zejść po tych kamiennych schodach; wokół rozległego placu interesujące obiekty: skwer z pomnikiem Edwarda Griega, średniowieczny kościół, opera, uniwersytet. Szczególną uwagę budzi pomnik ku czci ludzi morza; przedstawia morskie profesje (rybacy, marynarze, dokerzy, stoczniowcy, armatorzy) w historycznym ujęciu. Ustawiony na placu z widokiem na dawny portowy basen, wokół dzielnica handlowa – brygge. Obok jachtów cumują kutry, nieopodal stragany z lokalnymi specjałami: ryby suszone, owoce morza. Przyjemność spaceru psuje deszcz przechodzący w ulewę. Schronienia przed zmoknięciem warto poszukać w drewnianych zaułkach unikalnego zespołu dawnej szkoły kadetów – oryginalne wnętrza od kapitańskich salonów po marynarskie izdebki. Dawne sprzęty, wyposażenie pobudzają wyobraźnię; prawdziwa osobliwość to skąpe „kuszetkowe’ posłania – tworzone by zaoszczędzić na ogrzewaniu (z obawy przed pożarami obowiązywał zakaz używania otwartego ognia).
Wpisany na listę UNESCO kompleks przetrwał – tak jak kamienna forteca z salą Haakona.
A jak wygląda Bergen z góry? Kolejka naziemna szybko wznosi się powyżej poziomu morza, mija domki dla… czarownic? Ale uwaga – na miotłach nie latamy!
I wreszcie panorama – mieszkania i fabryki szczelnie wypełniają zbocza gór, wystający cypel z parkiem i basenem; kolejne promy z turystami dobijają do nabrzeża, jest też marina za mostem – wśród jachtów można rozpoznać ORIONA! Pora wracać ‘do domu’, tym razem poprzez kolorowy świat niewielkich, piętrowych domków. Wieczorem na chwilę przestało padać, więc można się pokusić o spacerek po nocnym Bergen; wśród licznych kafejek jest też specjalna -dla miłośników trabantów (w sam raz dla nucących na wachcie piosenki o …. ‘trabanciku’). A dla wszystkich klubowych miłośników kotów – kot w Bergen.

28 lipca
2000 wyjście.
Żegna ORIONA Lars – żeglarz mieszkający na sąsiednim jachcie. Dość tego płukania pokładu – i niestety także wnętrza – deszczówką. Trzeba tylko poczekać na otwarcie mostu, żeby wypłynąć z mariny. Leje; stado orek zdaje się pozować do zdjęć turystom na rufie promu.
A wędkarze polują na grubą rybę.

Im dalej od Bergen, tym ładniejsza pogoda – przynajmniej nie pada, ale między fiordami trudno o solidne podmuchy, a słaby S nie na wiele się przyda. Spracowane żagle odpoczywają.. Ciągnie głównie diesel.
Norwegia żyje: mieszka, pracuje, odpoczywa na wodzie.
I wreszcie pojawia się znany Orionowi widok- charakterystyczna zabudowa i mosty w Stavanger. Tak blisko, a jeszcze…. jeden zakręt – zanim przed dziobem wyłoni się basen portowy.
WELCOME IN STAVANGER –W ITAMY W STAVANGER
W sąsiedztwie muzeum wiertnictwa i przystani promów – zatłoczona marina.
Jeszcze jedno kółeczko z widokiem na most wantowy – czy Orion zmieści się wśród tych plastików? Udało się. Przelot Bergen – Stavanger skończony. 2100 cumowanie w Stavanger

STAVANGER
29 lipca
Stavanger – poniżej Bergen i w głębi fiordów. Kolejny duży port i ośrodek przemysłowy Norwegii.
W niewielkiej marinie – trudno wypatrzeć Oriona z kei.
Marina usytuowana za plecami Muzeum Wiertnictwa, dalej odrestaurowane i stylizowane domy – żurawie, lekko pochylone (celowo?). Uporządkowany, estetyczny świat niskich, białych domków pokrytych sidingiem. Wąskie uliczki starego Stavanger – w części handlowej jest bardziej kolorowo; sklepiki, knajpki – ulice opustoszałe rano- w południe wypełnia tłum. Nad światem góruje widoczna z daleka kopuła wieży- fortecy, spod jej stóp już blisko do portowego basenu otwartego dla turystów. Pamiątki ze Stavanger i Lysefiordu –zapraszamy – kusi uśmiechnięty troll. Kupujących nie braknie – wielki odbijacz czeka na pojawienie się wielkich wycieczkowców. Taka ‘szafa’ skutecznie przesłoni piętrowe kamieniczki, skromne Muzeum Morskie.
Gmach opery można zobaczyć wpływając do portu, kościoły zbudowano na wzgórzach w głębi lądu. Na obrzeżach dzielnice mieszkaniowe z widokiem na odległe góry. Tyłem do panoramy umieszczona na ślepej ścianie mównica to dowód poczucia humoru właściciela kamienicy. A jakie nowiny głoszą? Ano, że ciśnienie… spada. Widać góry – będzie lało. Gór nie widać – już leje.

Lysefiord
31 lipca
W południe można jeszcze żeglować, ale wejście w Lysefiord to ‘pożegnanie’ z żaglami i słońcem Warto wypatrywać Preikestolen – ‘tylko’ 1000 m nad poziomem wody. Co za widoki!!! W dół pędzą potoki – a woda nie tylko po tych skałach.
Wreszcie wieczorem cumowanie przy kei w Lysaboten .

31 lipca
LYSEBOTN
Trzeba rozprostować nogi – najlepiej spacerek, szumią potoki, w lipcu kwitną wrzosy? Droga kręta, a wycieczka …wysokogórska … Droga wbija się w skałę i długim, skręcającym tunelem wyprowadza z wnętrza góry … 60 m wyżej – po tej samej stronie góry; 1100 m we wnętrzu monolitu to tylko fragment krętej drogi Trolla.
Zasnuta chmurami panorama, ale… Oriona nie widać.
Surowy krajobraz przecina energetyczna linia z elektrowni wodnej u stóp fiordu – na szczyty i dalej w głąb lądu. Szybki powrót na jacht i…do koi. Czy keja w Lysebotn jest drewniana czy betonowa ?
Jest MOKRA.

1 sierpnia
0800 okolica sympatyczna, ale obecnie mroczna i mocno nawodniona – pora poszukać czegoś suchego; na równej stępce jedyne miejsce do suszenia to… maska silnika. Łatwiej można znieść warkot diesla – nie dość, że ładuje akumulator, to grzeje i suszy! Po kilku godzinach żeglugi silnikowej w strugach deszczu co za radość – oto pierwszy skrawek błękitu, promyk słońca. Po wyjściu z fiordu z ulgą można zrzucić sztormiaki i nareszcie postawić żagle. Cieszy halsówka między fiordami, a już na pełnym morzu ładna jazda równą ‘połówką’. Oto jest Skagen na trawersie, ale żeby nie było zbyt łatwo wiatr zrobił sobie przerwę, i w…gęstej mgle, ulewie ograniczającej widoczność
do kilkudziesięciu metrów wypadło trudne przejście pomiędzy lądem a wyspami Anholt i Laesoe. Dopiero w czwartek kończy się przelot w następnym porcie.

4 sierpnia o 1500
HELSINGOR
Znajoma marina u stóp zamku ‘Hamleta’ niewiele się zmieniła od poprzednich wizyt ORIONA, ale w starym doku, w pobliżu zamku powstało bardzo ciekawe i warte obejrzenia Muzeum Morskie. Dalsze okolice najłatwiej byłoby zwiedzać na rowerze, ale pobliski pasaż handlowy zaspokaja prowiantowe potrzeby jachtu, a między wąskimi, zatłoczonymi uliczkami najłatwiej pospacerować. I podziwiać szczegóły architektury zabytkowego, portowego miasta. Chłód i cisza w średniowiecznym kościele, na krużgankach klasztoru … gra światła i cienia, w prezbiterium kunsztowna snycerka. To ułamek skarbów, które kryje królewski zamek uwieczniony w szekspirowskim dramacie.
Z słynnych zamkowych wałów piękny widok na…halsujące jachty – pozazdrościć, bo ładnie wieje, więc.. niech nie kusi tutejsza ‘syrenka’ – jacht zaprowiantowany, podsuszony, załoga odpoczęła – w drogę!

5 sierpnia
2200
Nocnego przejścia granicznego (0340) nikt nie sfotografował.
Do Falsterbo warto było dopłynąć na pierwsze otwarcie kanału, spokojnym baksztagiem, bo wiało W 4-5. Potem trochę mocniej – ale tylko -6-7.
Grot może odpocząć – na samym kliwrze szybki baksztag i prawdziwy taniec na fali..
Pokład suchy, ale… do czasu – za rufą urosło kowadełko. Prędkość wiatru – 25, jachtu- 5-6 knotów. Będzie… płukanie pokładu – słusznie – zwłaszcza przed portem warto umyć. Lunęło! I jak po prawdziwym potopie – tęcza!
To był przelot? Raczej śmiganie!

6 sierpnia 2400
NEXO
Cumowanie o północy na duńskiej wyspie między…. polskimi jachtami; w dawnym porcie rybackim – właśnie zakończyły się Baltic Jazz Regatta. Co ciekawe, obecnie większe jachty
cumują w Nexo w dawnym porcie rybackim.
Szkoda, że wiatr, który tak sprzyjał Orionowi, pokrzyżował plany skiperom – niejeden jacht stracił żagle w regatach.
Silny wiatr zatrzymał ‘autobusy’ z Kołobrzegu – pusto na przystani i w mieście; nie ma pary w muzeum lokomotyw ani dymu w tradycyjnej wędzarni ryb. Dalej za miastem już tylko wille z tradycyjnym słomianym zadaszeniem, dziwaczne rzeźby; dawny basen portowy obrośnięty …pysznymi jeżynami.
Typowe dla Borholmu kamieniste brzegi ciągną się niemal wzdłuż całej wyspy. Port już widać; Oriona – nie; w drodze powrotnej wśród niepozornych domków ukazuje się przysadzisty młyn. Sądząc po rozmiarach kamieni młyńskich sporo się napracował. Na ulicach i przykościelnym placu pusto; ale na ryneczku –gwar, i muzyka – kawiarnie i restauracje wypełnione turystami – bo przypłynął prom z Kołobrzegu.
Nie czas oglądać się na promy – są żagle, wieje, w drogę!

8 sierpnia
1600
Wiatr silny; genua i kliwer sklarowane na siatce, grot też odpoczywa. Niech pokaże, co potrafi stawiany na babysztagu fok marszowy (ale nie na pękniętym zwalniaku uszkodzonym w pierwszym dniu rejsu). Niepozorny żagielek–– ciągnie niczym ‘kary’ i w pełni zasługuje na nazwę fok.. galop! Prędkość na 'piątkę’, bo i też wieje idealnie: SW 6-7. Za Rozewiem słabnie wiatr – trzeba dostawić kliwra i grota; ciągnie podstawowy zestaw żagli, tak jak przy wypłynięciu w rejs.
Za Helem ‘ostatnia prosta’ – szkoda, że to nie regaty, po minięciu cypla byłaby jeszcze halsówka do Gdyni. A tak …włączyć silnik, żagle w dół i…..

9 sierpnia 2030 Gdynia
Tak zakończyła się ‘urodzinowa impreza’ 30 dni rejsu, 8 portów, za rufą 1994 mile

Markiza na pokład, jacht sklarowany, zamknięty, …, i ostatni w każdym rejsie kurs – kurs do dalby. (odstawienie jachtu od kei)

Zbigniew Witbrot i załoga za zorganizowanie rejsu na Szetlandy otrzymała wyróżnienie Komandora i Zarządu Klubu JKM Gryf.

ZOBACZ FILMY Z REJSU

Autorzy zdjęć i filmów wykorzystanych w prezentacji: Anna Bajerska, Michał Bajerski, Stanisław Konieczny, Renata Loska, Mirosław Odjas, Romuald Sypniewski; wybór i montaż: Krzysztof Będkowski, Renata Loska; tekst: Renata Loska.

 

pl_PLPolski
Powered by TranslatePress