57 Regaty GWG w 2016 roku
57 Regaty o puchary przechodnie:
Prezesa Ligi Obrony Kraju
oraz
Przewodniczącego Rady Miasta Gdyni
O statystykach nie ma co pisać, bo je widać na liście startowej i w wynikach. Warto tylko dodać, że pogoń za dużą liczbą jachtów to nie jakaś dziwna ambicja, tylko chęć zebrania jak największej floty, żeby było się z kim ścigać i żeby każdy swojego konkurenta znalazł. Poza tym, zupełnie inaczej ściga się w 5 jachtów, inaczej w 10, a inaczej w 21. Albo 39. Albo…
Chyba wszystko jasne.
Flota 39 jachtów w ORC to nie tylko największa liczba w Polsce od lat, ale także znacząca liczba na Bałtyku.
Jak należy rozumieć fakt, że najliczniejszą klasą w naszych akurat regatach jest klasa ORC? Może tak, i to jest wersja optymistyczna, że do tych regat zgłasza się coraz więcej żeglarzy, którzy chcą się ścigać naprawdę. Skoro ORC jest najlepszym przelicznikiem jaki aktualnie mamy, i skoro poświęcamy cały weekend, noc, zmęczenie, brak snu, niepewną pogodę na przepłynięcie tych trudnych 60 mil, to też chcielibyśmy wiedzieć, z najlepszym przybliżeniem jakie można teraz uzyskać, jak wypadliśmy. Czy słabo, czy dobrze. A bywa różnie, w tych regatach nie ma pewniaków i faworytów. Pewnie dlatego cały czas do tych regat nie zgłaszają się celebryci.
Oczywiście zapisy w zawiadomieniu, kontrowersyjne dla jednych, chwalone przez innych, które wymuszają starty w klasie ORC i KWR, i w jakimś sensie dyskryminują klasę OPEN, mogą liczbę jachtów w klasie ORC zwiększać. Ale jeżeli mogę zdradzić kulisy zgłoszeń, to tylko dwa jachty chciały startować w klasie OPEN, a jeden w KWR. Jest to inna niż w zeszłym roku sytuacja.
Co jeszcze jest nietypowego? Nie ma mediów i sponsorów. Nawet władze Gdyni i LOK-u się nie pojawiają, mimo że historyczne puchary wręczane są w ich imieniu. To oczywiście ma swoje wady. Ale ma i zalety. Regaty są robione dokładnie tak jak chce klub, pod kątem wybitnie sportowym.
Dodatkową atrakcją jest sama trasa, nocna i przpepłynięcie tejże trasy jest wartością samą w sobie i nowicjuszom na długo pozostaje w pamięci. Widok takiej masy świateł nawigacyjnych, z przodu, z boku i z tyłu zdarza się wyjątkowo. Jachty mijają się czasami bardzo blisko i próba odgadnięcia (także przy pomocy silnej latarki oraz rozmów na UKF-ce)), kto też nas mija, wyprzedza albo dał się wyprzedzić, jest dodatkową atrakcją i mobilizacją.
Z dużej liczby jachtów na liście startowej wypadło tylko kilka. Jeden jacht nie dotarł na start, jeden nie wystartował z powodu awarii. Tylko dwa jachty nie ukończyły regat, co jest znakomitym wynikiem.
Pogoda tym razem, co ostatnio zdarza się rzadko, była dla uczestników łaskawa. Wyjątkowo nie było burz, ulewy, sztormowych wiatrów, silnych szkwałów, dużych fal albo flauty i mgły porannej.
Wiatr cały czas wiał, mocniej lub słabiej, ale wiał. Nie było cisz, które potrafią być utrapieniem. Do tego Zatoka gładka jak stół, na pełnym morzu drobna falka, piękna pogoda i całkiem jasna noc. Nawet prądy tym razem były łaskawe i słabe.
Do tego kierunek wiatru tak się ułożył, że jedyna halsówka była z Helu do Gdyni, na metę. Z Helu do pławy WŁA dało się dojść jednym halsem, w drodze powrotnej dało się postawić spinakery. Dlatego też regaty były bardzo szybkie, ostatni jacht zameldował się na mecie w Gdyni o godzinie 9:24. Co tym razem zadecydowało o sukcesie? Pilnowanie prędkości i wyciskanie z jachtu maksymalnych osiągów w dość jednak słabym wietrze. Spinakery do Helu. Tutaj była ciekawa sytuacja, bo wiatr nie był stały. Trafiła się dziura wiatrowa na kilka minut, gdy jacht kilkaset metrów dalej powiozło dwa razy właśnie pod spinakerem. Potem wybór optymalnej drogi wzdłuż półwyspu. Im bliżej brzegu, tym krótsza trasa i słabszy prąd, ale i słabszy wiatr. Gdzie było maksimum funkcji – można dyskutować długo. W drodze powrotnej dokładnie ten sam dylemat, ale tym razem pod spinakerami/genakerami, blisko granicy możliwości ich prowadzenia.
Za to prawdziwe rozterki mogły się zacząć w drodze bezpośrednio na metę. Była halsówka pod prawie dokładnie przeciwny wiatr. Czołówka nie miała wyboru. Jachty na trochę dalszych pozycjach, płynące 2-3 godziny później, mogły trafić w głębi Zatoki Puckiej na korzystną odkrętkę w prawo. Kilka jachtów trafiło dobrze. W tej sytuacji pójście w lewo, prawym halsem pod Sopot, było złym pomysłem.
Z tabeli mety wynika, że ruch jachtów pod Gdynią był jak podczas godzin szczytu, jachty wchodziły co chwila na metę i komisja zupełnie nie miała kiedy zasnąć.
Puchary, historyczne, były za pierwsze miejsce w grupie ORC 1, w grupie ORC 2, w grupie KWR. Dodatkowo nagrody pieniężne, także za drugie i trzecie miejsce w tych grupach. W klasie OPEN jest nagroda tylko za pierwsze miejsce, bez pucharu.
W tym wypadku ta nagroda została solidnie wywalczona, bo różnica między jachtem pierwszym a drugim wyniosła tylko 3 sekundy.
Wyjątkowo w tym roku wręczona została nagroda za pierwsze miejsce w klasyfikacji łącznej ORC, bo było to jednocześnie zwycięstwo w IV etapie Pucharu 90-lecia Gdyni.
Zakończenie odbyło się o godzinie 18, czyli zgodnie z planem. Deszcz trochę pokrzyżował plany organizatora, nie było długich rozmów przy pierogach w ogródku klubu.
Bardzo kształcące może być obejrzenie trackingu z regat. Szkoda że nie na wszystkich jachtach to działało.
Zapraszamy za rok, może w jeszcze liczniejszym gronie…
Można już podać wnioski na przyszły rok. Zasady przydziału do klas zostaną utrzymane. Podział na grupy ORC pewnie także, chyba że jachtów zgłosi się znacząco więcej, wtedy można pomyśleć o trzech grupach (to jest wersja optymistyczna).
Zasady zgłoszeń będą podobne, z dodatkowym obowiązkiem uzyskania potwierdzenia, że zgłoszenie dotarło do klubu i zostało odnotowane.
Być może zostanie wyegzekwowana choć wyrywkowa kontrola zgodności jachtów ze świadectwami ORC i KWR.
Odprawa zostanie przyspieszona na godzinę 16.30.
A podczas zakończenia będzie nagłośnienie. 😉
Opis napisał Tomasz Konnak.
Sędziował Tomasz Sawukinas.
Wyniki regat:
Lista startowa
Tabela mety
KWR
ORC grupa 1
ORC grupa 2
OPEN
ORC klasyfikacja generalna