XXVIII Regaty Samotników w 2018
Zdjęcia z regat i zakończenia
Artykuł na zeglarski.info
Regaty Samotników – Memoriał Leonida Teligi, w tym roku, dodatkowo, dla jachtów ze świadectwem ORC Inernational, były Międzynarodowymi Morskimi Żeglarskimi Mistrzostwami Polski ORC Samotników. Po raz pierwszy w swojej historii. Czy to miało wpływ na frekwencję? Miało, oczywiście, ale z rozmów z zawodnikami wynika, że mniejszy niż można by się spodziewać. Skąd taka duża frekwencja? Przyczyn jest kilka, o niektórych nie byłoby politycznie pisać, jedną z nich jest dodatkowa ranga regat.
Reasumując, frekwencja była bardzo wysoka, i bezpośrednio w Regatach Samotników i zwłaszcza w Mistrzostwach Polski.
Do regat zgłosiło się 27 jachtów. Wycofały się dwa przed regatami. W efekcie w klasie OPEN były cztery jachty, w klasie KWR dwa, a w klasie ORC aż 19. Z czego aż 16 miało świadectwo ORC International i ścigało się o tytuł Mistrza Polski. To naprawdę dużo.
Nowością w regatach był dzień pomiarowy w piątek, 13 lipca. Tutaj nie było kompromisów, kontrole trwały cały dzień, od rana do wieczora. Kontrole wyposażenia z jednej strony, oraz kontrole klasowe ze strony drugiej. Kontrole klasowe nie dotyczyły jachtów klasy OPEN, ale dotyczyły jak najbardziej jachtów klas KWR i ORC.
Choć kontrole wyposażenie nie są zupełną nowością, zwłaszcza w tym roku, to jednak ich sens jest wyraźnie widoczny. Punkt po punkcie armatorom zwracana jest uwaga na elementy, o których może sami by nie pomyśleli. Kontrole klasowe są trudniejsze, i z tego powodu, oraz z braku czasu, traktowane trochę po macoszemu. Tym razem tak nie było. Do dyspozycji był cały dzień, oraz dwóch mierniczych klasy ORC, oraz jeden mierniczy klasy KWR. Kontrole wszelkie na pewno nie były formalnością. Ani kontrole wyposażenia, ani, tym nawet bardziej, kontrole klasowe.
Ma to wielki sens i jest bardzo potrzebne. To ogromna praca mierniczych, którzy sprawdzają, wyjaśniają niuanse zmian świadectw (słynne już SPL), podpowiadają co trzeba zrobić i sugerują, co warto zrobić. Dzięki temu świadomość „klasowa” na pewno wśród żeglarzy rośnie, a i przy okazji kolejne kilka jachtów trafi do pomiarów kontrolnych przy jakiejś okazji. Choć jest to dla wszystkich uciążliwe i męczące, choć zajmuje czas (cały dzień pomiarowy), choć wymaga sporego wysiłku czasami – na pewno warto. Jeżeli w przyszłym roku regaty będą miały rangę MP, to dzień pomiarowy na pewnie będzie wydzielony na tych samych zasadach.
Prognozy nie rozpieszczały, wiatr także nie. W sobotę wiało regularnie kilkanaście węzłów z zasadzie cały dzień (w porywach do 21). Fala była krótka, wredna, z północy. W niedzielę zapowiadał się wiatr znacznie słabszy, ale okazało się, że był słabszy, w trakcie wyścigu, tylko trochę. Kilkanaście węzłów wiało.
Wydaje się to niezbyt wiele, ale samotnik musi się nieźle uwijać i nieźle wysilać, żeby obsłużyć żagle. Wychodzą wtedy wszystkie braki w osprzęcie na pokładzie.
Pogoda w sobotę rano była mało zachęcająca, nawet lekko mżyło przez moment. Na szczęście już więcej nie padało, a choć niebo było w chmurach, nie było źle.
Wyścig w sobotę zaczął się z godzinnym opóźnieniem, ale to z powodu bardzo dalekiego położenia akwenu regatowego (4 mile od portu). W wyścigu krótkim wiało nieźle, i tylko kilka jachtów odważyło się postawić spinakery. Inna sprawa, że jachtów ze spinakerami było w ogóle mało w stawce.
Wyścig długi miał niemal 17 mil, z czego jeden długi bok spinakerowy, oraz jedną długą i jedną krótszą halsówkę. Można się było wykazać i pod spinakerem i na halsówce właśnie. Wiatr był bardzo stabilny, i zmęczenie mogło dać się we znaki. Jachty kończyły ten wyścig w okolicach godziny 17 (większość).
Tradycyjny poczęstunek, czyli pyszne pierogi w wielu smakach (tradycyjnie dostarcza je pierogarnia Pierożek) oraz piwo, do tego rozmowy w różnym gronie zakończyły dzień.
W niedzielę pogoda była znacznie lepsza. Słońce! Dość silny wiatr gdy jachty wychodziły z portu, na jakiś czas przed startem zwodniczo ścichł, by po pewnym czasie wzrosnąć do prognozowanego poziomu. Jednak był trochę słabszy niż w sobotę i „spinakerowcy” nie mieli wymówki, żeby spinakera/genakera nie stawiać.
Zakończenie planowane na godzinę 16, w ramach całego Gdynia Volvo Sailnig Days opóźniło się z przyczyn nieznanych (co wielu zawodników denerwowało) i od klubu niezależnych, o prawie pół godziny.
Co ciekawego widać w wynikach? Zwyciężyły jachty bez żagli dodatkowych w świadectwie. Ta opcja ma jednak sporo zalet. Sternik nie ma dylematu czy spinaker stawiać, ogranicza moźliwość błędu oraz ogranicza wysiłek fizyczny (co jest naprawdę ważne) do minimum. A ponieważ wyniki w klasie ORC są liczone metodą najbardziej zaawansowaną (kursów konstruowanych), ryzyko słabego występu w słabym wietrze w zasadzie nie istnieje. Byle tylko dany sternik opanował dobrze technikę żeglowania i na motyla i baksztagami na kursach pełnych. Cóż, taki trend najwyraźniej. Z drugiej strony sternicy dużych jachtów faktycznie mają problem z obsłużeniem dużych żagli dodatkowych.
Jakie są pomysły na przyszły rok? Być może stanie wprowadzony podział na grupy ORC (przy dużej frekwencji). Być zostanie wprowadzona dodatkowa (równoległa rzecz jasna) nagroda czy nagrody dla jachtów ze spinakerami.
Czy za rok regaty także będą miały rangę MP jest na razie sprawą otwartą. Tak czy owak klub w tym roku dobrze udźwignął zwiększoną rangę regat i zaskakująco dużą frekwencję.
Zapraszamy za rok, na jedne z najfajniejszych regat w całym sezonie. Regat, gdzie sternik jest sam i sam musi sobie ze wszystkim poradzić, co dla wielu jest nowością.
Warto dodać, że całej komisji nie sprawiło najmniejszego problemu dobre ustawienie tras (stary były naprawdę dobrze ustawione), wybranie sensownej trasy wyścigu długiego (kompromisem było skierowani jednego odcinka na akwen Laserów) oraz policzenie wyników wszystkich wyścigów metodą kursów konstruowanych, czyli najbardziej zaawansowaną i najdokładniejszą metodą liczenia wyników ORC.
Relację napisał Tomasz Konnak
Regaty sędziował Bohdan Gorlaczyk.